Wystawa czynna od 5 lipca 2012 do 11 lutego 2013 r.
Wystawa ze zbiorów Centralnego Muzeum Włókiennictwa.
Wystawa jest prezentacją powojennej polskiej tkaniny malowanej i drukowanej (do 1970): monumentalnego malarstwa, niezbędnego akcesorium festiwali światowych i okazjonalnych pokazów-konkursów sztuki, ważnego elementu plastyczno-kolorystycznego w kształtowania klimatu interiorów lat 50. i 60., a także bohaterką wystaw architektury wnętrz, sztuki użytkowej, oraz – sygnalnie – nowoczesnego wzornictwa. Uzupełnieniem stanowi dokumentacja projektowa, wykonawcza.
Fragment rozmowy z Adelą Szwają z przygotowywanego do wystawy katalogu:
„Zajęcia w pracowni Józefy Wnukowej wybrałam jako przedmiot dodatkowy. „U Wnukowej” – jak nazywaliśmy pracownię Pani Profesor – powstawały tkaniny drukowane; działali Marian i Zula Strzeleccy. Marian, który był malarzem wykonywał także tkaniny. W pracowni Wnukowej zajmował się również częścią techniczną, związaną z drukowaniem tkanin […]
Początki zainteresowania Wnukowej tkaniną łączyły się z jej wizytą w Łodzi. Była w jakiejś fabryce włókienniczej. Wychodziła z założenia, że należy robić coś, co byłoby pożyteczne. Stąd np. wzięły się stroje dla zespołu „Śląsk”, które wykonywała cała pracownia. Ja również brałam udział w tych pracach; wykonałam jeden z fartuchów i wstążkę […]
W pracowni sopockiej powstanie tkaniny poprzedzał etap projektów rysunkowych. Prace poprzedzające ostateczną realizację były etapem kształtowania się pomysłu, dopracowywania wariantów, a wreszcie dochodzenia do finalnej formy. Potem, służyły mi do tego celu studia w technice monotypii, którą tak lubiłam, ale to już był mój późniejszy okres – rozdział warszawski. W uczelni sopockiej ćwiczyliśmy przede wszystkim warsztat. Analogicznie było w przypadku powstających wówczas obrazów […].
Faza projektowa była niezmiernie ważna, ale ostateczna wersja pracy często odbiegała od gotowego projektu. Następowało malowanie przez siatkę i dostosowywanie do klisz o wymiarach 80 x 100 cm. Często używałam klisze z natryskowymi efektami farby, ściągałam warstwy farby nożem drukarskim, podkładałam fragmenty papierów, które pełniły rolę swoistych rezerważy bądź tę samą powierzchnię tkaniny poddawałam ponownej „obróbce”[…]
W procesie powstawania tkaniny, po przeniesieniu skomponowanego obrazu (fragmentami!) na płótno – tkanina musi wyschnąć. Następnie jest płukana, w bardzo dużej ilości wody, zaczynając od gorącej. Właściwy kolor wychodzi/ukazuje się dopiero po odparowaniu i wypraniu. W gruncie rzeczy kompozycja barwna pozostaje długo w sferze wyobraźni, a jej ostateczną gamę barwną zobaczyć można dopiero po zakończeniu całego procesu. Ponieważ farby do druku są szarawe, koloryzację trzeba zharmonizować na podstawie przygotowanych próbników, gdzie każdemu pigmentowi towarzyszy fragment wybarwionej tkaniny (kolor z próbką). Nietrudno pracując tą metodą o niespodzianki”.
Małgorzata Wróblewska Markiewicz
Fot. L. Andrzejewski, A. Ambruszkiewicz