plan muzeum godziny otwarcia cennik dla grup zorganizowanych kontakt
english language












Fot. Agnieszka Ambruszkiewicz
Fot. Agnieszka Ambruszkiewicz

Roni Ben-Ari. KROSNO I OJCIEC I REQUIEM

Wystawa towarzysząca „15 Międzynarodowemu Triennale Tkaniny, Łódź 2016”. Wystawa czynna od 9 maja do 28.08.2016.

 

Wspomnienie ojcowskich krosien
Roni Ben-Ari

 „Wiesz, sprzedawałem twojemu ojcu części zamienne do krosien”. To zdanie przywodzi na myśl tkanie starej-nowej tkaniny. Dźwięk krosien, zapach olejów do smarowania maszyn, kurz… wszystko to przypomina mi dzieciństwo – fabrykę włókienniczą mojego ojca. Mam przed oczami obraz ojca pochylającego się nad zaciętym krosnem, naprawiającego to krosno niestrudzenie, aż wreszcie ruszyło.

 „Już dobrze; działa”, starając się przekrzyczeć hałasujące krosna. Mył ręce specjalnym alkoholem, po czym poklepywał maszynę niczym swoje ukochane dziecko.

Tato dumnie przechadzał się wzdłuż swoich krosien a ja szłam za nim, wsłuchując się w nieharmonijny warkot maszyn.  Oczyma wyobraźni widziałam to jak próbę chóru, śpiewającego w takt poruszającego się - niczym metronom  - czółenka. Pamiętam, że stałam zahipnotyzowana widokiem tkaniny we wzory, która wysuwała się z krosna.

Na strychu domu w starej części Tel-Awiwu znalazłam porzucone części maszyny włókienniczej. Należały do mężczyzny, który sprzedawał mojemu ojcu części zamienne. Nie odkurzając tych części, zrobiłam im zdjęcie na białym tle. W moim mniemaniu, biel symbolizuje siłę, dyscyplinę, ograniczenia i porządek. Wszystkie te cechy charakteryzowały mego ojca.

Z wszystkich tych zdjęć utkałam wzór metodą filmu animowanego, animacji poklatkowej. To staromodna metoda robienia zdjęć, w której jedna klatka poprzedza następną w zwolnionym tempie, tworząc wrażenie animacji, ruchu poszczególnych części maszyny. Tak jak cyfrowe  krosna zastąpiły stare krosna, tak i ta metoda robienia zdjęć przeszła do lamusa na rzecz współczesnej techniki robienia zdjęć. Mój tato nigdy nie przywykł do świata komputerów.

Poszczególne części krosna wpłynęły na moje dzieło. Momentami to co powstało, przypomina krosno, innymi jest okrągłe i owalne, cienkie i grube, poskręcane i proste, pomalowane i pokryte rdzą, wszystko na raz.

Innymi słowy, stworzyłam wzór, który się składa z różnych części, które w dawnych czasach stanowiły całe krosno. Każda z tych części   sama w sobie nie stanowi niczego, natomiast wszystkie razem tworzą nowy byt – dźwięku i wzoru tkaniny. Niekończące się metry tkaniny…

Na wideo słyszymy dodatkowo ryk krosien. Wzór tego dźwięku mam zapisany żywo w pamięci, jak wzór tkaniny.

Druga część instalacji została „utkana” ręcznie, tak jak to robił mój ojciec. Wplotłam w nią wycinki sfotografowanych krosien. Tak powstała ogromna, bogato zdobiona, kolorowa tkanina.

Podejrzewam, że gdyby mój ojciec żył pogratulowałby mi. Tworząc swoje dzieło, dałam początek DNA krosna, z którym mój ojciec wszedł w tak intymną relację. Gdybym mogła odpowiedzieć tacie, powiedziałabym że nie ma narodzin, jest jedynie requiem, requiem dla pradawnych krosien.

www.ronibenari.com


Requiem dla ojcowskiego krosna

Opowieść ta mogłaby mieć swój początek w Biblii. Pismo mówi, że Hebrajczycy w Ziemi Świętej zajmowali się tkactwem i zdobili Świątynię Jerozolimską wszelkimi możliwymi tkaninami.

Jeszcze wcześniej tkactwem trudnili się Egipcjanie. Dział sztuki egipskiej Metropolitan Museum w Nowym Jorku prezentuje kolekcję tkanin pochodzących z grobowców faraonów. Wyglądają tak, jakby kupiono je w pobliskim modnym butiku. Doprawdy, trzeba to zobaczyć, by uwierzyć.

Historia ta może mieć także swój początek w Talmudzie. Tkanina była niezwykle ważnym tematem dla badaczy Talmudu. Poświęcili oni wiele stron swych intelektualnych rozważań choćby tematowi nieczystości kalających tkaniny.

Kolejnym w czasie i przestrzeni źródłem opowieści o tkackim rzemiośle żydowskim może być historia Żydów z Hiszpanii. Żydzi zamieszkujący Półwysep Iberyjski znani byli z produkcji jedwabiu, słynącego swą jakością w całej Europie.

Jeszcze inny punkt odniesienia odnajdujemy w szesnastowiecznym galilejskim mieście Safed. To niewielkie miasto było wówczas jednym z ważniejszych producentów tekstyliów w regionie. Czerwony fez, utkany w palestyńskim Safedzie, był dumą Imperium Osmańskiego.

Roni Ben-Ari rozpoczyna jednak swoją opowieść w Europie Środkowej przełomu XIX i XX wieku. Ma po temu osobiste powody: na krótko przed wybuchem pierwszej wojny światowej Łódź stała się największym ośrodkiem włókiennictwa w Europie Środkowej. Do sukcesu tego w znacznym stopniu przyczynili się Żydzi zamieszkujący w Europie Środkowo-Wschodniej. Powody były raczej zrozumiałe: w roku 1848 Car rosyjski zezwolił Żydom zamieszkującym w Strefie osiedlenia[1] na stopniowe zamieszkiwanie w polskich miastach. Kilkanaście lat później Żydzi uzyskali prawo osiedlania się w Łodzi. W przeciągu niecałych pięćdziesięciu lat kontrolowali oni niemal połowę przemysłu tekstylnego miasta. Czy oznacza to, że łódzcy Żydzi byli w większości właścicielami fabryk? Nic podobnego. Większość z nich to ciężko pracujący proletariusze, podobnie jak ich bracia, którzy w tym okresie emigrowali do Ameryki, gdzie - poddani nieludzkiemu wyzyskowi - pracowali od świtu do zmierzchu w owianych złą sławą fabrykach Nowego Jorku.

Ich bracia ze Starego Świata pracowali pokornie przy krosnach w fabrykach ówczesnych żydowskich potentatów: Izraela Poznańskiego, Izydora (Jozue) Birnbauma i Juliusza Bielszowskiego. Jak wielu było w Łodzi żydowskich przemysłowców? Oczywiście niezbyt wielu, ale fakt ten do dziś nie jest powszechnie znany.

W samej tylko Łodzi  w fabrykach pracowało 27 tysięcy żydowskich robotników. Aby poznać odpowiedź na pytanie, dlaczego tak wielu Żydów pociągały idee socjalizmu i komunizmu poznać trzeba ówczesną historię przemysłu tekstylnego w Europie i Stanach Zjednoczonych.

Wśród dziesiątków tysięcy żydowskich tkaczy w Łodzi był też dziadek Roni, Mosze Halpern. Jak wspomniano, historia ta ma charakter osobisty i właśnie od tego miasta i jego okolic, artystka Roni Ben-Ari rozpoczyna opowieść o ojcowskich krosnach. Łódź nazwana została swego czasu „polskim Manchesterem”, zaszczytnym tytułem, nawiązującym do wielkiego ośrodka produkcji tekstyliów i centrum rewolucji przemysłowej u zarania  XVIII wieku; rewolucji, dzięki której narodziło się Imperium Brytyjskie, w którym nigdy nie zachodziło słońce.

Można założyć, że gdyby nie zniszczenia spowodowane pierwszą wojną światową, Łódź, wraz ze swymi żydowskimi tkaczami i przedsiębiorcami, mogłaby utrzymać dominującą pozycję w przemyśle tekstylnym Europy Środkowej przez wiele lat. Miało się stać jednak inaczej.  W rok po zakończeniu „ostatniej wielkiej wojny” Polska uwolniła się ostatecznie ze szponów Rosji, odzyskując niepodległość. Niestety, nie udało się odbudować gospodarki. W latach 1923-1925 funkcję premiera i ministra skarbu pełnił Władysław Grabski. Doprowadził on do ustanowienia polskiego banku centralnego i podjął, niestety bez sukcesu, walkę z katastrofalną w tym okresie inflacją.

Duma przedwojennej Polski - przemysł tekstylny - powoli zamierał, pozostawiając bez pracy rzesze robotników. Na domiar złego, po roku 1924 swoje drzwi przed emigrantami zamknęły Stany Zjednoczone. Krótkotrwałe otwarcie granic Palestyny, umożliwiło czwartą Aliję[2] do Palestyny, znaną jako „Alija Grabskiego”. Doświadczeni w pracy w przemyśle tekstylnym żydowscy robotnicy emigrowali masowo do Palestyny lub innych krajów, np. Rumunii. Jednym z nich był też Mosze Halpern. W Rumunii próbował szczęścia w jedynym znanym mu zawodzie, odnosząc krótkotrwały sukces. Miał pecha - bo tak naprawdę Mosze mógł przecież wyjechać do Palestyny, zabierając ze sobą zarówno warsztat pracy, jak i wiedzę oraz doświadczenie. Ostatecznie jednak okazało się to bez znaczenia. W piętnaście lat po opuszczeniu przez Mosze Łodzi, wybuchła druga wojna światowa, a pożoga wojenna ogarnęła nie tylko Polskę i Rumunię, ale całą Europę. Już w tydzień po wybuchu wojny hitlerowski Wehrmacht zajął Łódź, a o wojennym losie Żydów przypominać nikomu nie trzeba.

Sytuacja w Rumunii przedstawiała się nieco lepiej jedynie przez kilka miesięcy. Pożoga wojenna pochłonęła także rumuńskich Żydów, odbierając im warsztaty pracy, oszczędności i marzenia. Halpernowie, którzy rozpierzchli się po świecie, cudownie ocaleli. Matka i ojciec Roni, Avraham i Miriam, przybyli do Palestyny już w 1940 roku. Byli młodzi, byli Syjonistami, a nade wszystko mieli sporo szczęścia. Ojciec Roni powrócił do pracy w zawodzie tkacza, tym razem jako pracownik najemny. W 1949, w rok po powstaniu państwa izraelskiego dołączyli do nich dziadkowie, którym udało się przeżyć wojnę w Europie. O ile „ominęła” ich wojna o niepodległość Izraela, o tyle polityka oszczędności, która dotknęła to młode państwo wkrótce po jego powstaniu, już nie. Mosze Halpern zakupił kilka starych maszyn tkackich. Dołączyli do niego Avraham i jego bracia, i w ten sposób odrodziła się „Firma tekstylna Halpernów”, a rodzinie znów udało się stanąć na nogi. Nie był to może sukces spektakularny, ale działalność firmy zapewniała rodzinie środki utrzymania.

Do rozwoju państwa Izrael przyczyniła sie nie tylko klasa robotnicza i socjaliści - swój wkład wniosła także klasa średnia. Nie wszyscy są jednak świadomi tego niezaprzeczalnego faktu.

Halpernowie wzięli w dzierżawę ponury kompleks przemysłowy w Tel-Awiwie i jeszcze przez wiele lat ściany i podłogi budynków drgały w rytm pracy krosien Moszego, produkujących wysokiej jakości tkaniny, które sprzedawano z sukcesem zarówno w samym Izraelu, jak i za granicą. W roku 1969 produkcja wyrobów tekstylnych sięgała 10 procent całej produkcji przemysłowej kraju. Był to cud, którego współtwórcami byli także Halpernowie, z czego artystka dumna jest do dziś. Z czasem nadszedł jednak schyłek tradycyjnej produkcji. Wynaleziono nowe krosna: wydajne, wyrafinowane i bezlitosne. Wymagały one nowej wiedzy w dziedzinie elektroniki i komputerów; ojciec Roni nie był już młody i nie był w stanie sprostać nowym potrzebom. Rok wcześniej zmarł dziadek Mosze. Kraj zalały tanie tekstylia z Dalekiego Wschodu. Konkurowanie z nimi stało sie niemożliwe. Z początku wysoka jakość wyrobów firmy Halpernów pozwalała rodzinie utrzymać się jeszcze na rynku. Roni Ben-Ari ze zdumieniem przygląda się dziś tkaninie powstałej w firmie: po trzech lub więcej dekadach prania, tkanina nadal wygląda jak wyprodukowana godzinę temu ... Z czasem nie udawało się już sprostać konkurencji i krosna cichły jedno po drugim....

Właściciele dzierżawionego przez Halpernów kompleksu, w zamian za niewielką rekompensatę, odebrali firmie budynek. Niemal natychmiast buldożery zrównały z ziemią starą zabudowę, a w jej miejsce postał nowy budynek: wysoki, zimny i surowy w formie. W kilka lat później zmarł Avraham, a potem do męża dołączyła Miriam, spoczywając wraz z nim na małym cmentarzu z widokiem na Morze Śródziemne.

A jednak tu historia się nie kończy. W kilka miesięcy po śmierci Miriam Roni odnalazła fragmenty starych krosien, natykając sie na nie w jakiś cudowny sposób. Natychmiast wróciły do niej wspomnienia z dzieciństwa, niosąc ze sobą falę emocji i wzruszeń, zmuszających do artystycznej reakcji.

Zapraszamy do zwiedzania wystawy
Dr Isaac Neustadt-Noy

 


[1] Strefa osiedlenia to nazwa zachodniej części imperium rosyjskiego, gdzie wolno było zamieszkiwać Żydom. W jej skład wchodziły zachodnie gubernie, utworzone po rozbiorach Polski, a także nadczarnomorskie gubernie południowo-zachodnie (przyp. tłumacza).

[2]  Terminem „alija” określa się emigrację Żydów do Palestyny, a następnie do Izraela (przyp. tłumacza).

 

 

Życiorys artystyczny Roni Ben-Ari do pobrania tutaj.

powrót do góry