8.11.2016 - 5.12.2016
Włochate i puszyste, tkane z grubej wełny, ofiarowywane często młodej parze na szczęście. Huculskie liżniki, bo o nich mowa, czyli koce wykonywane niespotykaną nigdzie indziej techniką, są ciekawym przykładem ludowego tkactwa Hucułów osiadłych w Karpatach Wschodnich. Jeden z takich okazałych huculskich liżników prezentowany jest w gablocie holu głównego budynku Centralnego Muzeum Włókiennictwa. Można go oglądać do 5 grudnia.
Ludowe tkactwo osiadłych w Karpatach Wschodnich Hucułów rozwijało się w pewnej izolacji kulturowej. Położenie geograficzne, stanowiące barierę dla wpływów cywilizacyjnych i gospodarka pasterska przyczyniły się do wytworzenia na tym terenie specyficznych typów tkanin wełnianych. Szczególnie interesujące wśród nich są właśnie koce zwane liżnikami, które były częścią wyposażenia i ozdobą każdego domu. Służyły do nakrywania ław i łóżek. Huculi zawijali się w takie koce jak w kołdrę, kładli je również na wozy i sanie lub pod drewniane siodła.
Wierzono, że liżnik przynosi szczęście, więc często ofiarowywano go młodej parze jako prezent ślubny.
Koce wykonywane były niespotykaną gdzie indziej techniką. Liżnik powstawał z grubej wełny w naturalnych kolorach (białej, szarej i czarnej), a następnie był folowany, czyli poddawany na zmianę moczeniu i ubijaniu. Niekiedy był jeszcze wyczesywany – co dawało w efekcie puszystą okrywę włosową. Tkanina prezentowana w gablocie to przykład liżnika kowercowego - znacznie większego, z barwną ornamentacją, o geometrycznych wzorach. Pojawił się na początku XX wieku.
Jest to przykład rękodzieła ludowego nadal wytwarzanego na Huculszczyźnie.