W domu przy ul. Łódzkiej 6 czynne są następujące ekspozycje:
- "Rekonstrukcja wnętrz mieszkań robotniczych z lat 20. i 30. XX w."
- "Rekonstrukcja wnętrza izby warsztatowej z I poł. XIX w."
- "W kuchni Pani Goldbergowej"
- "Nasza szafa"
Z dwóch istotnych przyczyn ekspozycja nie jest wiernym odtworzeniem izby warsztatowej, z wyposażeniem, takiej, jakie były w domkach łódzkich tkaczy w pierwszej połowie XIX wieku.
Domy nie zachowały się. Ostatnie, już w bardzo złym stanie, rozebrano w połowie ubiegłego wieku. Nie zachowały się z tego okresu krosna i narzędzia pomocnicze. W 2 połowie XIX w. tania produkcja fabryczna stopniowo prowadziła do likwidacji warsztatów rękodzielniczych. Wyposażenie było niepotrzebne, zajmowało miejsce. Drewniane urządzenia, nie mające już żadnej wartości likwidowano, przeznaczano na opał. Izby zamieniano na mieszkania.
Ekspozycję przygotowaliśmy w mniejszym, dwuczęściowym wnętrzu. Obiekty pochodzą z naszych zbiorów, ale są późniejsze – z przełomu XIX/XX w. Nie pokazujemy pełnego wyposażenia izby warsztatowej; wszystkich urządzeń nie mamy.
Z zewnątrz budynek jest bardzo podobny do domów tkaczy, jednak w przeszłości żadne z jego pomieszczeń nie pełniło funkcji izby warsztatowej. Dom był wyłącznie mieszkalny, jest tylko "tradycyjnie" zgodny z architekturą łódzką. Wzniesiony później, w drugiej połowie XIX w., podzielony wewnątrz na cztery jednakowe mieszkania dwuizbowe i czteroizbowe poddasze. To był pierwszy dom zamożnej wielopokoleniowej rodziny protestanckiej. Ten najstarszy w skansenie należał do Karola Benicha. Rodzina przemysłowca zachowała go być może z powodów sentymentalnych.
Domy tkaczy w osadzie Łódka były podobne, niewiele różniły się zewnętrznie, stąd też tworzyły pewną monotonię architektoniczną. Charakter zabudowy obu stron Piotrkowskiej regulowały rygorystyczne rozporządzenia centralnych władz administracyjnych. Wszystkie domy wznoszono według kilku zatwierdzonych do wyboru planów. Domy były niskie, parterowe, kryte gontem rzadziej dachówką. Jakieś ożywienie wprowadzała kolorystyka. Drewniane domy mogły być malowane, chociaż nie dowolnie. Zarządzenie sugerowało, że "najstosowniejszym jest kolor kamienny, żółtawy, lub bladozielonkowaty". Około 1/4 było murowanych "massiv w cegłę paloną i surówkę z zastosowaniem się w tej mierze jak najściślejszym do rysunku"; nie wyróżniała się w zabudowie, nie burzyła harmonii. Były one nieco większe od drewnianych.
Wszystkie domy tkaczy miały od ulicy, pośrodku ściany frontowej drzwi prowadzące do sieni. Sień dzieliła wnętrze na dwie nierówne części: południową i północną. Część południowa, jednoizbowa, była obszerniejsza. W tym właśnie, bardziej "słonecznym", dużym pomieszczeniu znajdowała się izba warsztatowa. Połowę północnej części od strony ulicy zajmowała izba mieszkalna, pełniąca głównie rolę sypialni kilkuosobowej rodziny majstra. Za nią znajdowała się kuchnia i przylegająca do niej spiżarnia, nazywana "schowanie". Poddasza budynków były mieszkalne, niewielkie pomieszczenie zajmowali pomocnicy majstra, czeladnik i uczeń.
W izbie warsztatowej tkano. Tutaj także musiały być wykonane wszystkie czynności przygotowawcze. W drewnianych domach były zwykle dwa krosna, w większych murowanych, trzy. Lokowano je przy szczytowej południowej ścianie z dwoma lub trzema oknami. Konieczny dostęp, wtedy wyłącznie jeszcze dziennego światła, zapewniały odpowiednio po dwa lub trzy okna w dłuższych ścianach, wschodniej i zachodniej. Przy nich ustawione były urządzenia pomocnicze do przygotowania nawojów wątku, snucia osnowy i dalszych czynności. Przędza lniana lub bawełniana z przędzalń, do dalszego przerobu, zwinięta była w motki.
W tkalniach musiały być wykonane kolejne, czasochłonne czynności, aż do końcowego efektu: nawinięcia nici na wał osnowowy i przygotowania zapasu wątku. Tutaj każda kolejna faza postępowania prowadziła do następnej, wymagającej nie tylko doświadczenia, umiejętności, ale też i wiedzy. Chodziło o to, że należało działania poprzedzić odpowiednimi wyliczeniami, a następnie poprawnie je wykonać. Przy tym, przy każdej kolejnej fazie pracowało więcej osób. Najtrudniejsze, wymagające precyzji działanie wprowadzenia nici osnowy na wał, wymagało pracy czterech osób. Nawinięte na wał nici osnowy musiały być następnie przewleczone przez kilkaset oczek strun w nicielnicach. Zadanie było trudne, zależało od rodzaju splotu w tkaninie, tym samym od liczby nicielnic, od porządku przeciągania w nich nici. Tą czynność musiały wykonywać dwie osoby: podawająca kolejne nici i przewlekający. Prace przy osnowie, poza krosnem, kończyło także dwoje ludzi, ponieważ kolejne nici musiały być jeszcze przewleczone przez szczeliny płochy. Przygotowany wał osnowowy, z przewleczonymi nicielnicami i płochą, przenosiły do krosna dwie lub trzy osoby. Układano wał, zawieszano nicielnice, płochę wkładano w bidło, przewleczone końce osnowy mocowano w wale odbiorczym. Krosno było przygotowane do pracy.
W całym cyklu – od przędzy w motkach, do przygotowania krosna do pracy – było dziewięć faz postępowania.
st. kustosz Jan Głowacki
Kierownik Działu Technik Włókienniczych
Wystawa jest próbą odtworzenia warunków mieszkalnych środowiska robotniczego Łodzi okresu międzywojennego. Pokazujemy dwa typy mieszkań:
1. Mieszkanie biedniejsze (robotnika niewykwalifikowanego) – jednoizbowe - z podziałem funkcjonalnym na część kuchenną i pokojową.
2. Mieszkanie zamożniejsze (majstra, robotnika wykwalifikowanego) – dwuizbowe - składające się z kuchni i pokoju, z meblami i sprzętami o wyższej klasie.
Wystawa została przygotowana w oparciu o przedmioty gromadzone przez muzeum specjalnie na potrzeby wystawy (zakupy, dary) oraz eksponaty wypożyczone ze zbiorów Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi.
Dotyczy lat 1920-39, a więc okresu najważniejszego dla formowania się odrębnego folkloru robotniczego.
Podstawową bazą źródłową przy jej realizacji były informacje pochodzące z Archiwum Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Łódzkiego (wywiady, fotografie), pracy doktorskiej prof. Grażyny Ewy Karpińskiej „Mieszkanie robotnika łódzkiego w okresie międzywojennym. Analiza etnograficzna" oraz kilku prac magisterskich na temat kultury robotniczej.
Ekspozycję urządzono w domku wybudowanym prawdopodobnie w l.60. XIX wieku, na posesji należącej do przemysłowca Karola Bennicha, położonej przy ul. Wólczańskiej 68. Domek ten, usytuowany przy fabryce, od początku pełnił funkcje wyłącznie mieszkalne, być może początkowo zajmował go właściciel, a później lokatorami byli pracownicy jego firmy.
Budynek nie był skanalizowany, posiadał jedynie instalację elektryczną .
Jego jedyne przedstawienie graficzne znajduje się w reklamie firmy Bennicha, zamieszczonej w Jubiläumsschrift der Lodzer Zeitung z 1913 roku.
Łódź do końca pierwszej ćwierci XIX wieku miała wyłącznie zabudowę drewnianą, nieróżniącą się od chłopskich chałup. W 1820 roku liczyło 767 mieszkańców i 106 drewnianych domów mieszkalnych o konstrukcji zrębowej; nawet miejscowy ratusz i kościół zbudowane były z drewna.
W 1821, Komisja Rządowa Spraw Wewnętrznych i Policji zleciła prezesowi Komisji Województwa Mazowieckiego, Rajmundowi Rembielińskiemu urządzenie w Łodzi osady fabrycznej. W latach 1821-1823, na gruntach sąsiadujących z nią wsi i folwarków rządowych, wytyczono osadę dla sukienników Nowe Miasto, a nieco później, w latach 1824-1828 osadę dla tkaczy i prządków bawełny i lnu, nazwaną Łódka, które przyłączono do terytorium miasta. Do osad tych, zachęceni znacznymi ulgami, przywilejami, obiecaną pomocą rządową, oraz protekcyjnymi cłami, napływali liczni imigranci z Wielkopolski, Śląska, Ziemi Lubuskiej, Czech i Saksonii. Aby zapewnić im mieszkania i warunki do pracy podjęto akcję budowy domów rządowych. Już w końcu 1823 roku, w osadzie Nowe Miasto przy ul. Północnej, wzniesiono 6 pierwszych dwurodzinnych budynków drewnianych, w których zamieszkali przybywający sukiennicy. Po utworzeniu osady Łódka rozpoczęto w 1824 roku budowę domów dla tkaczy bawełniano-lnianych. Były to zarówno budynki drewniane jak i murowane. Domy drewniane, których plany nie zachowały się, miały wymiary około 14,2 x 6,4 x 2,3 m i były kryte gontem. Domy murowane były nieco większe (15,0 x 8,1 x 2,9 m), parterowe, z sienią na osi. Po jednej stronie sieni mieściła się część mieszkalna, złożona z izby i komory, po drugiej izba warsztatowa. Ponadto w latach 1825-1826 wybudowano w osadzie Łódka, przy ulicach Wólczańskiej i Przybyszewskiego, 31 niewielkich domów dla prządków lnu, o wymiarach 9,1 x 4,6 m, budowanych w ryglówkę, krytych słomą, zawierających sień, z której wchodziło się do komory i do jedynej większej izby. Domy te nie przetrwały do naszych czasów, znamy je jedynie z zachowanego projektu autorstwa budowniczego Józefa Maliszewskiego.
Ostatnie domy rządowe wzniesiono w 1828 roku w koloni Ślązaki, założonej dla sprowadzonych przez Tytusa Kopischa ze Śląska tkaczy lnianych. Kopisch zobowiązał się wybudować dla nich 42 domy przy ulicach Przybyszewskiego i Przędzalnianej. Ostatecznie wybudował tylko 17 domów drewnianych o wymiarach 9,5 x 8,0 m, zawierających sień i dwie izby oraz jedną izbę na poddaszu. Jeszcze 11 podobnych domów wybudowali sami tkacze, a resztę działek zabudowano dopiero w latach 30. i 40 XIX w. Jeden z takich domów, położony przy ul. Przybyszewskiego 115, przetrwał do końca lat 60. XX wieku.
Ogółem w latach 1823-1828, wybudowano w Łodzi według typowych projektów 95 domów rządowych, zawierających pomieszczenia mieszkalne i izbę warsztatową, a więc spełniających jednocześnie dwie funkcje – mieszkalną i produkcyjną. Wynajmowano je przybyłym rękodzielnikom do czasu wybudowania przez nich własnego domu. Mogli też kupić je na dogodnie raty, rozłożone na 6 lat.
Domy rządowe stanowiły wzór dla budownictwa prywatnego, popieranego usilnie przez władze w drodze udzielania pożyczek, bezpłatnych przydziałów drewna na budowę, oraz umożliwienie zakupu cegły po cenie kosztów produkcji. W protokole deklaracyjnym, podpisywanym przez imigrantów, jeden z punktów obiecywał: Prządek zagraniczny, plac niezabudowany obejmujący, obowiązujący się takowy z własnego zasobu, wedle rysunku normalnego zabudować, otrzyma bezpłatnie z lasów Rządowych, potrzebne do budowy rzeczonego domu drzewo, a nadto uzyskać może tymże celem pożyczkę, w Summie Złotych polskich 200 [...]. Projekty tych domów, udostępniane osadnikom bezpłatnie, wykonywali budowniczowie obwodu łęczyckiego – początkowo Krzysztof Wilhelm Dürring, a od 1827 roku Ludwik Bethier. Wykorzystywano je powszechnie jeszcze w latach 40. XIX wieku.
Domy wznoszone według tych projektów stały się wzorem dla budownictwa w Łodzi na wiele następnych lat. Powstałe dla potrzeb tkaczy-rękodzielników, w miarę rozwoju fabryk utraciły funkcje produkcyjne, stając się jedynie domami mieszkalnymi.
Według Opisu Miasta Łodzi Oskara Flatta, w 1851 roku Łódź, będąca już poważnym ośrodkiem przemysłowym, liczyła 18.190 mieszkańców stałych oraz 1.018 domów, w tym 189 murowanych i 829 drewnianych, co stanowilo 74,1 %. Piętnaście lat później ludność Łodzi przekroczyła 40 tysięcy, a liczba domów wzrosła do 2.288, w tym 356 murowanych i 1.932 drewnianych (84,4 %).
W latach 60. i 70. XIX wieku, nastąpił w Łodzi poważny wzrost budownictwa murowanego. Powoli z głównych ulic miasta zaczęły znikać domy drewniane. Następowała wymiana budynków – miejsce małych domków tkaczy zajmowały coraz częściej kilkupiętrowe murowane kamienice. Nadal jednak tzw. drewniaki można było znaleźć niemal na każdej ulicy miasta, nawet na reprezentacyjnej Piotrkowskiej. Wypierane ze śródmieścia nadal funkcjonowały w dużej liczbie na przedmieściach, szczególnie tych niewłączonych administracyjne do Łodzi, jak Bałuty, Chojny czy Widzew. Powstawały tam względnie solidnie zbudowane drewniane domy piętrowe, przeznaczone na mieszkania robotnicze, jak również różnego rodzaju prymitywne baraki dla ubogich.
Ostatnim nawiązaniem do dawnych domków tkaczy z pierwszej połowy XIX wieku, było powstałe około 1900 roku osiedle robotnicze przy Widzewskiej Manufakturze. Liczyło ono 158 wolnostojących domów drewnianych o wymiarach 14,0 x 9,3 m, parterowych z mieszkalnym poddaszem, ogródkami, studniami, sanitariatami i komórkami w podwórzu. Zamieszkiwało w nich po sześć rodzin – cztery na parterze i dwie na poddaszu. Osiedle funkcjonowało do połowy lat 70. XX wieku, kiedy to domy rozebrano.
Także w okresie międzywojennym budownictwo drewniane miało znaczny udział w zasobach mieszkaniowych Łodzi. Spis z 1921 roku wykazał, że istniało tu 3.814 budynków drewnianych, co stanowiło 28,0 % całej zabudowy, w tym 1.945 parterowych (51,7 %), 1,524 jednopiętrowych (40,0 %), 230 dwupiętrowych (6,0 %), 21 trzypiętrowych (0,6 %), a nawet 2 czteropiętrowe. Jeszcze w latach 30. XX wieku około 30% nowych domów wznoszono z drewna.
Wiele domów drewnianych wyburzono w czasie II wojny światowej i zaraz po jej zakończeniu. Między innymi rozebrano liczne drewniaki na terenie dawnego getta. Spis powszechny z grudnia 1960 roku wykazał na terenie Łodzi 9.665 budynków mieszkalnych drewnianych, w których zamieszkiwało 85.200 osób. Ten wzrost liczebny w stosunku do roku 1921, był wynikiem włączenia w granice miasta Rudy Pabianickiej oraz okolicznych wsi, o wysokim odsetku budynków wykonanych z drewna.
Budynki drewniane były przeważnie dość prymitywne, pozbawione wody i kanalizacji oraz wszelkich wygód, obliczone na najbiedniejszych lokatorów, stąd latach 70. XX wieku liczba ich uległa znacznemu zmniejszeniu, i to zarówno w śródmieściu, jak i na peryferiach miasta. Wyburzano je w celu postawienia w ich miejscu budynków murowanych lub czasem poszerzenia ulic. Nieremontowane, niepoddawane modernizacjom, odbiegały od nowych standardów mieszkalnych; opuszczane przez lokatorów niszczały i w szybkim tempie popadały w ruinę. Jedyną szansą zachowania przykładów typowej dla dawnej Łodzi zabudowy drewnianej było przeniesienie ich do skansenu.
Domek, w którym urządzono ekspozycję, został wybudowany prawdopodobnie w l. 60. XIX wieku na posesji należącej do przemysłowca Karola Bennicha, położonej przy ul. Wólczańskiej 68. Położony przy fabryce, od początku pełnił funkcje wyłącznie mieszkalne – być może początkowo zajmował go właściciel, a później lokatorami byli pracownicy jego firmy. Na parterze znajdowały się cztery mieszkania posiadające kuchnię i pokój, każde o łącznej powierzchni ok. 30 m2, a na poddaszu cztery pojedyncze pokoje po ok. 19 m2. Budynek nie był skanalizowany, posiadał jedynie instalację elektryczną.
Jego jedyne przedstawienie graficzne znajduje się w reklamie firmy Bennicha, zamieszczonej w Jubiläumsschrift der Lodzer Zeitung z 1913 roku.
st. kustosz Piotr Jaworski
Do 1939 roku w Łodzi przeważały mieszkania małe, jedno- (o powierzchni od 15m² do 25m²) i dwuizbowe (ok. 35m²) o niskim standardzie. Mieszkania te pozbawione były wody, po którą chodziło się do zdrojów ulicznych lub studni usytuowanych na podwórzach. Poza obrębem mieszkań znajdowały się komórki i ubikacje.
Kierownicy i urzędnicy zajmowali mieszkania kilkupokojowe z wygodami, majstrzy lub robotnicy wykwalifikowani – mieszkania dwuizbowe bez wygód, pozostali - mieszkania jednoizbowe. Nawet dorobienie się własnego domu często nie oznaczało poszerzenia przestrzeni mieszkalnej – część mieszkań wynajmowano. Dom stanowił zabezpieczenie na starość lub w wypadku bezrobocia.
Mieszkanie użytkowała rodzina dwu- lub trzypokoleniowa, wielodzietna; czasami dołączali do niej krewni lub sublokatorzy – tzw. kątownicy, których przyjmowano, żeby podreperować domowy budżet. Częstym przypadkiem wśród młodych małżeństw było zamieszkiwanie z rodziną jednego z nich. Na „własne gospodarstwo” przenoszono się dopiero po zgromadzeniu funduszy na wynajęcie mieszkania i jego umeblowanie.
Niewielkie mieszkania użytkowane przez wieloosobowe rodziny w znacznym stopniu określały liczbę sprzętów domowych i ich rozstawienie. Rozmieszczano je tak, by się zmieściły i by uzyskać przestrzeń do w miarę swobodnego poruszania się. To decydowało, że meble stawiano przede wszystkim pod ścianami.
W mieszkaniu jednoizbowym wydzielano 2 strefy funkcjonalne – kuchenną i pokojową – przez odpowiednie ustawienie mebli i wprowadzenie zasłon. Stosowano tu różne kombinacje ustawienia. Bywało, że kredens i szafa stykały się tylnymi ścianami lub stawiano je w jednej linii tak, że węższymi bokami dotykały przeciwległych ścian mieszkania, a między nimi zawieszano zasłonkę – na sznurku, kiju lub metalowym pręcie. W ten sposób piec kuchenny i zgrupowane przy nim sprzęty były izolowane od pozostałej części mieszkania. Ta część nabierała charakteru kuchni. Pozostała spełniała funkcję pokoju.
Czasami także w mieszkaniach dwuizbowych wydzielano za pomocą przepierzenia część kuchni, w której stał piec kuchenny. Pozostała część kuchni stawała się wtedy miejscem skupiającym codzienne życie rodziny – tu jedzono w dni powszednie, przyjmowano sąsiadów, dzieci odrabiały lekcje itp. W kuchni dokonywano również zabiegów higienicznych.
Nie bez znaczenia dla ukształtowania się określonego wzoru w zagospodarowaniu przestrzeni miało usytuowanie okien oraz pieca, niejako z góry wyznaczających strefy funkcjonalne mieszkania. W mieszkaniach z jednym oknem na kuchnię przeznaczano część pozbawioną okna.
Do ogrzewania mieszkań służyły piece kaflowe, przy czym najczęściej spotykanym był piec kuchenny; czasami piec ten posiadał ogrzewacz – dodatkową ściankę z kafli przechodzącą na pokój. Nie zawsze stanowił jednak dostateczną ochronę przed chłodem, stąd często wstawiano kanonki – małe, żeliwne piecyki połączone długą rurą z kominem, które bardzo szybko ogrzewały mieszkanie.
Początkowo źródłem światła były lampy naftowe; w domu były zazwyczaj 2-3 takie lampy, z czego jedna bardziej ozdobna. Od połowy lat 20. XX wieku zaczęto wprowadzać oświetlenie elektryczne i wieszać u sufitu żyrandole.
Ściany malowano przy użyciu szablonów, w których stosowano wzory kwiatów, liści, owoców, ptaków, motywów geometrycznych. Do ulubionych należały: róże, liście palmy i ptaki. Zazwyczaj stosowano 3-4 szablony (bywało ich jednak i 12). Wzór kończył się ok. 10 cm od linii styku 2 ścian. Często miejsce to akcentowano pionowym paskiem w kolorze identycznym z biegnącym pod sufitem. Pod koniec lat 30. XX wieku zaczęto malować ściany przy pomocy wałka. Popularne kolory to: groszkowy, piaskowy, różowy i jasnoniebieski. Sufit zawsze był biały.
Do lat 30. XX wieku podłogi były z niemalowanych desek, potem upowszechniło się ich malowanie farbami olejnymi. Podłogę pokoju przykrywano chodnikami, kładąc je przeważnie przy łóżkach, dookoła stołu lub w przejściu z kuchni do pokoju. W kuchniach – od drzwi wejściowych w kierunku pieca. Od połowy lat 30. w kuchni kładziono linolea, w różnych odcieniach brązu, o geometrycznych wzorach, przykrywając nimi tylko środek podłogi.
Zakupu mebli dokonywano przeważnie raz w życiu, w momencie urządzania się „na swoim”. Zamożniejsze rodziny zamawiały meble u stolarza, ubożsi kupowali używane. W sprzedaży były też komplety mebli tzw. stalunkowych: 2 łóżka, stół, szafa, lustro. Meble kuchenne malowano farbą olejną w kolorze kości słoniowej lub białym.
Wyposażenie większości mieszkań robotników łódzkich było skromne. Podstawowymi sprzętami w części pokojowej mieszkania jednoizbowego były: łóżka, stół, krzesła oraz szafa na ubrania (czasami zamiast szafy wieszak przykryty prześcieradłem). Dodatkowe wyposażenie stanowiło wiszące lustro oprawione w drewniane ramy.
Liczba łóżek zależała od liczebności rodziny, z reguły jednak w jednym łóżku spało po kilka osób. Czasami na noc dodatkowo rozkładano na podłodze sienniki. Kołyskę lub dziecinne łóżeczko stawiano obok łóżka, w którym spała matka. Często dzieci spały w jednym łóżku z rodzicami.
W mieszkaniach dwuizbowych o układzie funkcjonalnym decydował podział architektoniczny. W pokoju, oprócz wymienionych wcześniej sprzętów znajdował się drugi stół (jeden w kuchni), tremo – lustro w drewnianej ramie umocowane na szafce, z dodatkowymi szafkami lub słupkami po bokach, można było też spotkać kredens pokojowy, etażerkę i otomanę.
Zasadniczym elementem kuchni był kaflowy trzon kuchenny lub piecyk żelazny. W jego pobliżu ustawiano skrzynię na węgiel tzw. węglarkę oraz wodniarkę – szafkę, na której stały wiadra z czystą wodą, niekiedy miska do mycia, a obok na podłodze wiadro na brudną wodę. Jeśli było miejsce stał też stół, przykryty ceratą. Często pod jego blatem mocowano półkę, tworząc w ten sposób dodatkowe miejsce do przechowywania garnków, patelni, niekiedy nawet warzyw. Miejsce to zasłaniała kolorowa, bawełniana zasłonka.
Do wyposażenia kuchni należał kredens, w którym trzymano talerze, kubki, sztućce i żywność. Produkty zbożowe i przyprawy przechowywano w fajansowych pojemnikach ustawianych na wiszących półkach lub gzymsie pieca.
W kuchni wydzielano również kącik do mycia. W niektórych domach była tzw. umywalnica, czyli miednica umieszczona w wysokim metalowym stojaku i stojący pod nią wysoki, metalowy dzbanek na czystą wodę. W większości przypadków miskę stawiano na szafce tzw. wodniarce obok wiadra z wodą, a do mycia przenoszono ją na taboret.
Nad umywalnicą wisiała na ścianie drewniana półeczka z drążkiem na ręczniki – jeden haftowany, służący do ozdoby oraz 1-2 ręczniki do użytku całej rodziny, zmieniane raz w tygodniu w sobotę. W pobliżu wieszano również płócienne, haftowane kieszonki do przechowywania nożyczek, przyborów do golenia i czesania. Do mycia używano zwykłego mydła oraz sody, która zmiękczała twardą wówczas wodę. Pachnące mydło było produktem luksusowym. Codzienna higiena osobista dorosłych ograniczała się do przemywania twarzy zimną wodą. Kąpiel odbywała się w piątki lub soboty i przed wielkimi świętami ( częściej kąpano dzieci, zwłaszcza niemowlęta). Do kąpieli służyła balia lub wanienka, którą przynoszono z komórki i ustawiano w części kuchennej. Kąpano się kolejno poczynając od najmłodszego dziecka, potem pozostali członkowie rodziny.
Pościel zmieniano co 4-6 tygodni, bieliznę osobistą 1-2 razy w tygodniu (nie posiadano jej dużo). Nie było zwyczaju zmieniania bielizny osobistej na noc. Pranie wymagało znacznego wysiłku i czasu - najpierw moczono ją przez 2 dni w balii, potem prano przy użyciu tary. Latem bieliznę suszono na podwórzu, zimą w mieszkaniach lub na strychach, jeśli nie były one wykorzystywane do celów mieszkalnych.
Sprzątanie mieszkania ograniczało się do schowania na noc sienników oraz zasłania łóżek. Raz w tygodniu, w piątek lub sobotę, szorowano podłogi. W słoneczne dni wystawiano pierzyny i poduszki w oknach lub wynoszono na podwórze.
Wyposażenie wnętrza uzupełniały różnorodne elementy zdobnicze, eksponowane zwłaszcza w niedziele i święta. Stanowiły je przedmioty o wyłącznie dekoracyjnym (jednocześnie prestiżowym) przeznaczeniu: kapy na łóżka, poduszki, obrusy i serwetki (haftowane i wykonane za pomocą szydełka), gipsowe figurki, przedmioty ze szkła imitującego kryształ, obrazy haftowane na kanwie i lanszafty- oleodruki przedstawiające kwiaty, pejzaże oraz bardzo popularne płócienne makatki z różnymi sentencjami. Powszechne były również ozdoby z papieru – ażurowe paski o ząbkowanych brzegach, które przymocowywano do krawędzi półek, kwiaty z bibułki, bibułkowe osłonki na doniczki.
Od lat dwudziestych zaczęto wieszać w oknach niciane firanki koloru białego; częste były również zazdrostki z tkanin bawełnianych o kwiatowych wzorach. W latach trzydziestych modne stają się zasłony z wiskozowej lub bawełnianej satyny - najczęściej złotej lub różowej.
Na parapetach okien i na drewnianych słupkach ustawionych w ich pobliżu umieszczano kwiaty doniczkowe – paprotki i asparagus, na oknach – mirt, fuksje i pelargonie.
Duże znaczenie w wyposażeniu wnętrza mieszkalnego miały przedmioty kultowe: ołtarzyki, kropielniczki i obrazy o treści religijnej, przedstawiające głównie Matkę Boską i Pana Jezusa. W pokojach obrazy te wieszano nad łóżkami lub w pobliżu ołtarzyka. Ołtarzyk ustawiano na komodzie, półce lub szafie. Stanowił go metalowy krzyż, lichtarze i figurki świętych.
W kuchni wieszano obraz przedstawiający Matkę Boską Karmiącą. Przy drzwiach wejściowych zawieszano kropielniczki, niekiedy buteleczki ze święconą wodą, a nad drzwiami – mały krzyż.
W urządzaniu mieszkań można zauważyć naśladownictwo wzorów zamożnych warstw społecznych, co najbardziej uwidaczniało się w umeblowaniu i dekoracji pokoju – obrazy, zegary, wazony i serwetki. Elementem, który wyróżniał mieszkania majstrów i robotników wykwalifikowanych od mieszkań robotników niewykwalifikowanych były tzw. kołdry, czyli pluszowe kapy na łóżka i obrusy. Były to rzeczy drogie, na które było stać tylko bogatych.
st. kustosz Lidia Zganiacz
Fot. A. Ambruszkiewicz i L. Andrzejewski